robotnicze pismo z działem historycznym

sobota, 5 maja 2012

Ulrike w Stammheim



Tuż po aresztowaniu 15 czerwca 1972 r. wobec Ulrike Meinhof zastosowano przemoc, wykręcając jej ręce, gdy nie chciała dać pobrać sobie odcisków palców. Cała rzecz była o tyle absurdalna, że jak twierdzili oprawcy, chcieli w ten sposób dokonać identyfikacji, której tą drogą w żaden sposób dokonać nie mogli z tego względu, że było to jej pierwsze uwięzienie i żadnego materiału porównawczego, jako żywo mieć nie mogli. Jeszcze zanim trafiła do więzienia, pojawiła się plotka, że Ulrike we wcześniejszych latach przeszła operację mózgu, która miała pozbawić ją ludzkich uczuć. Jednak w trakcie badania lekarskiego głowy, blizny po operacji nie stwierdzono. Wobec tego zdecydowano się na wykonanie zdjęcia rentgenologicznego mózgu.  O jego wyniku źródła milczą, jednak wiadomo, że całą operację także zrealizowano przy zastosowaniu przemocy wobec aresztantki. Nie mówiąc o wykręceniu rąk, w taki sposób, że Ulrike obawiała się ich połamania, pielęgniarka wykonująca zdjęcie zauważyła głośno: Szkoda, że zabrakło Hitlera. On wiedział, co robić z takimi jak wy.

 Ulrike tuż po aresztowaniu

Takie odzywki, jakie Ulrike podczas swojego uwięzienia słyszała nie po raz pierwszy i nie ostatni od przedstawicieli aparatu represji,  pokazujące mentalność  obecną wówczas w części społeczeństwa, tęskniącej za monumentalnymi paradami amazonek z odkrytą piersią, przemarszami w świetle pochodni i skutecznymi rozprawami z lewicą różnych odcieni doby hitleryzmu, miały jeszcze inny kontekst w postaci przesytu aparatu rządowego, wojskowego i sądowniczego RFN przez ludzi dawnych nazistowskich elit, którzy znaleźli także w wielu innych krajach świata nową tożsamość i pracę, wielu z nich działało w charakterze instruktorów i agentów pomagających rozpracowywać środowiska komunistyczne, socjalistyczne i anarchistyczne. Na czele wywiadu rozpracowującego sprawę Meinhof stał jednak nie musząc nawet ukrywać swoich prawdziwych personaliów, były szef wydziału sztabu generalnego "Obce Armie Wschód" Reinhard Gehlen, odpowiedzialny od 1942 r. za zbieranie istotnych informacji dla frontu wschodniego. Podwładnymi Gehlena było zaś wielu byłych funkcjonariuszy SS [1].

Wróćmy do naszej uwięzionej. Mimo iż opracowania nieprzychylne Ulrike  przepisywały od siebie wersję, jakoby (  podawano różne przyczyny tej rzekomej operacji od  tętniaka po nawet według innej relacji niezłośliwy nowotwór mający 10 lat ) operacja dokonana w 1962 r. pozbawiła ją płatów mózgowych odpowiedzialnych za współczucie, czyniąc z niej nieludzką maszynę do zabijania, psychiatra który dokonywał badania Ulrike nie stwierdził jednak u niej zaburzeń osobowości, czyniących ją niepoczytalną.
Zwolennicy tej absurdalnej teorii powinni skonfrontować ją z faktem, że osiem lat po rzekomej operacji Ulrike Meinhof, organizując uwolnienie Andreasa Baadera, który pod pozorem napisania książki o trudnej młodzieży razem ze znaną dziennikarką, został przewieziony pod eskortą do biblioteki, była ona wstrząśnięta i przerażona, gdy wskutek paniki jednego z odbijających więźnia doszło do strzelaniny. Jeszcze na chwilę przed akcją wywołała spore zdziwienie jednego z pilnujących Baadera policjantów, zadając pytanie: Czy ma pan dzieci.  Bynajmniej nie z zamiarem pozbawienia ich ojca.

Dla Ulrike Meinhof, los jej własnych dzieci był przedmiotem szczególnych obaw. Zwierzała się z nich swej przyjaciółce i  towarzyszce walki Astrid Proll jeszcze na krótko zanim trafiła w żelazne łapy federalnej bezpieki. Klaus Reiner Rohl, mąż Meinhof i ojciec urodzonych w 1962 r. bliźniaczek Bettiny i Reginy, a także współzałożyciel i redaktor naczelny Konkretu zanim na życzenie innych członków redakcji zastąpiła go w tej roli Ulrike, który przed ślubem obiecał jej zerwać związki z innymi kobietami, przelał swój temperament na córki, zaczynając przejawiać ku nim pedofilskie skłonności.  Jak ujawniła  po latach Anja Rohl, przyrodnia siostra córek Ulrike, także jej ciotki doświadczyły już w latach 50 prób molestowania ze strony jej ojca, traktującego kobiety z pogardą i arogancją.

Warto przeczytać w całości wstrząsającą relację Anji Rohl, by zrozumieć , że nie mogły one nie spędzać dodatkowo snu z powiek uwięzionej i odizolowanej niemal od świata Ulrike Meinhof [2].

Ulrike poinformowana o fakcie molestowania  Anji przez nią samą już w 1969 r. Dlatego jeszcze zanim zeszła do podziemia walczyła jak tylko mogła o oddanie bliźniaczek  pod opiekę swojej siostry Wienke,  mającej już dwoje własnych dzieci, obawiając się zwyrodniałych skłonności Rohla, z którym rozwiodła się w ubiegłym roku. W celu zapobiegnięcia wykorzystywaniu córek przez ich ojca, Meinhof prosiła swego prawnika o przedstawienie jako materiału dowodowego zenzań Anji. Ostatecznie jednak sąd przekazał dzieci Rohlowi [3].  Pisząc list z więzienia do córek, Ulrike starała się je pocieszyć:

„Hej Myszki! Zagryźcie ząbki. I nie myślcie, że macie być smutne, bo macie matkę, która jest w więzieniu. W ogóle dużo lepiej jest być wściekłym, aniżeli smutnym. Czekajcie – będę się cieszyć, kiedy przyjdziecie. Do licha, tak!”

Dziewczynki odwiedziły ją kilkakrotnie i Ulrike nie szczędziła im czułości i troski, nie ukrywając przed nimi całej sytuacji. Kiedy jednak zorientowała się na początku 1974 r., że władze więzienne manipulują jej córkami, chcąc wpłynąć na jej zmianę przekonań, nagle przestała kontaktować się z nimi. Zresztą świadome zamiarów władz 11-letnie już Bettina i Regina także zaczęły czuć się niezręcznie w tej sytuacji.

Ona sama zaś zdawała sobie sprawę, że jej los jest przesądzony i dlatego także zapewne nie chciała, by córki widziały ją w stanie, w jakim się znalazła. Opisywała go wówczas: 

"Uczucie, ono rozsadza moją głowę. Szczyt czaszki musiał najwyraźniej się rozerwać, rozprysnąć się. Uczucie, jakby rdzeń kręgowy wbijał się w mózg. Uczucie, jakby cela się ruszała. Pobudka, oczy otwierają się: Cela jest w ruchu. Po południu, kiedy przygrzewa słońce, nagle staje. Nie można pozbyć się wrażenia tego ruchu. Szalona agresja, dla której nie ma ujścia. To jest najgorsze. Wyraźna świadomość, że nie ma żadnych szans na przeżycie. Całkowity brak możliwości komunikacji. Wizyty nic nie dały. Pół godziny później można tylko mechanicznie odtworzyć w pamięci, czy wizyta była wczoraj czy w zeszłym tygodniu. Raz w tygodniu kąpiel, to znaczy: chwila zamoczyć się, odpocząć - spokój na parę godzin - emocje, czas i pokój są w sobie wzajemnie skłębione" [4].

Ulrike pragnęła ponadto, by jej dzieci same wyrobiły sobie opinię o jej walce. W lipcu 1972 r. pisała do adwokata:  „Z  jednej strony ojciec mieszkający w Blakenese i jeżdżący porsche, z drugiej  zaś matka odsiadująca karę więzienia. Jakie wnioski dziewczynki wyciągną z zaistniałej sprzeczności, to ostatecznie ich problem”.

Astrid Proll tak wspominała początki uwięzienia Ulrike i własne przejścia: 

„Na początku byłam odizolowana w normalnym bloku więziennym w Kolonii. Potem umieszczono mnie w pustym skrzydle, martwym skrzydle, gdzie byłam jedynym więźniem. Ulrike Meinhof później nazwała je "Skrzydłem Ciszy". Jedynymi odgłosami które słyszałam były odgłosy wydawane przeze mnie samą i było to dla mnie szokującym przeżyciem. Nic. Absolutna cisza.

Przeżywałam stany podniecenia i byłam nawiedzana przez wzrokowe oraz dzwiękowe halucynacje, ekstremalne zaburzenia koncentracji, straszliwe zmęczenie i odpływy sił. Nie miałam pojęcia jak długo to będzie trwać. Bardzo bałam się, że popadnę w obłęd. W pewnym stopniu przed martwym skrzydłem uratował mnie fakt, że aresztowano wówczas Ulrike Meinhof.
Wrzucono ją od razu do mojej celi a mnie przeniesiono do innego, męskiego skrzydła więzienia.

Cierpiałam z powodu silnego poczucia winy. Ulrike była wrażliwa. Na zdjęciach widać ją jako nieufną, zamyśloną i zdystansowaną. Absolutnie nie była stworzona do życia poza prawem i w więzieniu”.

Jak zachowywał się Klaus Reiner Rohl, w czasie gdy jego była żona trafiła w tryby aparatu represji w stosunku do niej samej ?  W czasie odwiedzin dziewczynek u Ulrike zawsze czekał pod bramą, nigdy nie wchodząc do środka. Za to postanowił on wycisnąć maksymalny zysk w związku z sensacją wokół jej uwięzienia, wydając za jej plecami książkę „Prawda o Ulrike” zawierającą  67 artykułów napisanych przez nią w okresie 1959-1969 dla Konkretu wraz z przedmową własną i posłowiem jej przybranej matki Renate Riemeck. Książka rozeszła się rzecz jasna jak świeże bułki.

W czasie kiedy Ulrike starała się walczyć o godne traktowanie, podejmując strajki głodowe, Klaus inkasował korzyści związane z rozgłosem jaki wywołała jej walka i aresztowanie. W czasie, gdy ona miała świadomość, że władze dążą do złamania jej woli, by nie przeżyła uwięzienia, on jeździł swoim porsche…

W krótkim czasie doprowadził Konkret do bankructwa i sam tonął w długach, dlatego zaczął pokazywać się w telewizji z bliźniaczkami, mówiąc: „To są dzieci Ulrike Meinhof”. Napisał i sprzedał autobiograficzną książkę, w której wspominał okres swego małżeństwa, opublikował w 1975 r. powieść w charakterze romansu „Towarzyszka”, w której jego była żona wystąpiła pod imieniem Katarzyna.

 Ulrike i Klaus Reiner Rohl w okresie narzeczeństwa, 1961 r.

Niemieckie państwo wpadło na szatański plan, by ostatecznie unieszkodliwić Ulrike. Zamierzało zastosować wobec niej lobotomię. Jak przyznają , powtarzając te słowa po Isabel Pisano i czerpiąc je  z jej książki „Ja terrorysta” autorzy „Naturalnie wolno strzelać”, jej  ostatnio wydanej fabularyzowanej biografii, Danuta Uhl-Herekoperec i Przemysław Słowiński – było to  „Coś, czego nie wymyśliłby nawet Torquemada”. Zauważyli oni także mimochodem, że władze ZSRR zakazały tego procederu już w 1950 r. uzasadniając to tym, że „zamienia on schorowaną osobę w kompletnego idiotę”. Pomysły te wywołały międzynarodową akcję protestacyjną, które według Herekoperec  i Słowińskiego miały ocalić Ulrike od tego nieszczęścia.  Isabel Pisano nie była jednak wcale pewna, czy do lobotomii w stosunku do Meinhof ostatecznie nie doszło potajemnie.  Makabryczny fakt, że po jej śmierci usunięto mózg z jej ciała, który przez 20 lat poddawano badaniom, może wskazywać także na nieczyste sumienie władz, które ukryły również przed opinią publiczną wyniki drugiej sekcji, która wykazała, że rzekoma samobójczyni została tuż przedtem zanim znaleziono ją powieszoną, brutalnie zgwałcona [5].

13 marca 1976 r. podczas odwiedzin siostry Wienke,  Ulrike podzieliła się z nią swoimi obawami o własny los:

„Dopóki człowiek  żyje, może wstać i walczyć. Jeżeli usłyszysz, że ja się zabiłam, to możesz być pewna, że to było morderstwo”.

Na początku maja tego roku odwiedził uwięzioną  mecenas Azzola. Według jego wspomnień: „Meinhof tryskała pomysłami, uskrzydlona możliwościami, które dawała jej zaproponowana przeze mnie nowa strategia obrony”.

W piątek 7 maja był u niej z kolei adwokat broniący członków Czerwonych Brygad, Giovanni Capelli. Będąc jedną z ostatnich osób, które widziały ją przy życiu, także on pozostawił relację, nie zapowiadającą rychłego nieszczęścia:

„Ponieważ rozmowa toczyła się w języku angielskim, przebiegała trochę nieporadnie. Ulrike robiła jednak wrażenie bardzo ożywionej, była otwarta na wszystkie tematy. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Zachowywała się tak, jak ktoś, kto pragnie żyć”.

Tajemnica tego co stało się w Stammheim  w nocy z 8 na 9 maja 1976 r. zwróciła uwagę nawet Herekoperec i Słowińskiego, którzy równolegle opublikowali dwie wersje śmierci Ulrike Meinhof, choć pominęli milczeniem wyniki drugiej sekcji. W tej drugiej wersji:

„Przyszli w środku nocy, kiedy znużona usnęła zwijając się w kłębek na materacu. Stąpali cicho po kamiennej podłodze i chyba właśnie w tej cichości czaiło się coś złowieszczego, bo obudziła się natychmiast, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Najbardziej przerażające było to ich milczenie. Nie odzywali się w ogóle, nawet do siebie. W ich oczach nie było żadnych uczuć. Nie było ani nienawiści, ani współczucia, tylko chłodny, perfekcyjny profesjonalizm. Po prostu weszli, zamknęli za sobą drzwi i rzucili się na nią.
Próbowała walczyć, ale jakie szanse może mieć szczupła, drobna kobieta przeciwko czterem wyszkolonym bykom? A może tylko dwóm ? Próbowała krzyczeć, ale jeden zatkał jej usta wielką jak bochen chleba dłonią. Wykręcili jej ręce i nogi tak, że krzyczałaby z bólu, gdyby inny nie wepchnął jej do ust kawałka szmaty. Któryś wszedł do toalety i po chwili ukazał się trzymając w rękach dwa niebiesko-białe ręczniki…” [6]

 Włoski plakat mówiący o zamordowaniu Ulrike Meinhof

Na tych ręcznikach podartych na pasy znaleziono ją następnego ranka powieszoną. Jej śmierć wywołała liczne protesty w Niemczech i poza nimi. Tak zginęła bowiem rewolucjonistka, której pierwsze publiczne wystąpienie 20 maja 1958 r. skierowane do około 1200 osób na manifestacji w Munster przeciwko zagrożeniu wojną atomową, wywołało stwierdzenie jej kolegi z Socjalistycznego Związku Studentów ( SDS) Jurgena Seiferta, że tego dnia słyszał po raz pierwszy nową Różę Luksemburg. Tak zginęła założycielka studenckiej gazety Spektrum, wydawanej do dziś w Weilburgu  i współtwórczyni dwudziestoosobowej Studenckiej Grupy Roboczej „Bezatomowe Niemcy”. Tak zginęła wreszcie ta, która cieszyła się zasłużonym uznaniem i popularnością, jako weteran ruchu antyatomowego z lat 50-ych i 60-ych i najważniejsza lewicowa intelektualistka w Niemczech Zachodnich,  ciesząca się autorytetem  "wielkiej siostry Nowej Lewicy" [7]. Bojowniczka o inne oblicze Niemiec, która złożyła swe młode życie walcząc z systemem niewyobrażalnej opresji i okrucieństwa, uznając skrajne metody działania i uzasadniając je dopiero wtedy, gdy sama przekonała się, jak bardzo hermetyczny jest ów system. Ona sama, kiedy już ostatecznie po wypuszczeniu za nią, Baaderem i Ensslin listów gończych, rozumiejąc że nie ma odwrotu pisała o tym, wyjaśniając, że uważa działania RAF za kontr terroryzm spowodowany postawą państwa i działaniem jego jako aparatu przemocy:

„Terroryzm jest niszczeniem środków zaopatrzeniowych, a więc zapór na rzekach, wodociągów, szpitali, elektrowni. Tego właśnie, na co od 1965 systematycznie nacelowane były amerykańskie ataki bombowe w Wietnamie Północnym. Terroryzm posługuje się strachem tłumów. Miejska partyzantka natomiast wnosi strach do aparatu. Akcje miejskiej partyzantki nigdy nie są skierowane przeciwko ludowi. To są zawsze akcje przeciwko imperialistycznemu aparatowi. Miejska partyzantka zwalcza terroryzm państwa”.

Przypisy:



4.      http://labourhistory.net/raf/read.php?id=0019740000_01 – tłumaczenie fragmentu: Michał Domański



6.      Danuta Uhl-Herekoperec , Przemysław Słowiński – Naturalnie wolno strzelać. Rzecz o terrorze, seksie i polityce, Twoje Wydawnictwo, Warszawa 2011, s.390


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz