Tuż po
aresztowaniu 15 czerwca 1972 r. wobec Ulrike Meinhof zastosowano przemoc,
wykręcając jej ręce, gdy nie chciała dać pobrać sobie odcisków palców. Cała
rzecz była o tyle absurdalna, że jak twierdzili oprawcy, chcieli w ten sposób
dokonać identyfikacji, której tą drogą w żaden sposób dokonać nie mogli z tego
względu, że było to jej pierwsze uwięzienie i żadnego materiału porównawczego,
jako żywo mieć nie mogli. Jeszcze zanim trafiła do więzienia, pojawiła się
plotka, że Ulrike we wcześniejszych latach przeszła operację mózgu, która miała
pozbawić ją ludzkich uczuć. Jednak w trakcie badania lekarskiego głowy, blizny
po operacji nie stwierdzono. Wobec tego zdecydowano się na wykonanie zdjęcia
rentgenologicznego mózgu. O jego wyniku
źródła milczą, jednak wiadomo, że całą operację także zrealizowano przy
zastosowaniu przemocy wobec aresztantki. Nie mówiąc o wykręceniu rąk, w taki
sposób, że Ulrike obawiała się ich połamania, pielęgniarka wykonująca zdjęcie
zauważyła głośno: Szkoda, że zabrakło Hitlera. On wiedział, co robić z takimi
jak wy.
Ulrike tuż po aresztowaniu
Takie
odzywki, jakie Ulrike podczas swojego uwięzienia słyszała nie po raz pierwszy i
nie ostatni od przedstawicieli aparatu represji, pokazujące mentalność obecną wówczas w części społeczeństwa,
tęskniącej za monumentalnymi paradami amazonek z odkrytą piersią, przemarszami
w świetle pochodni i skutecznymi rozprawami z lewicą różnych odcieni doby
hitleryzmu, miały jeszcze inny kontekst w postaci przesytu aparatu rządowego,
wojskowego i sądowniczego RFN przez ludzi dawnych nazistowskich elit, którzy znaleźli
także w wielu innych krajach świata nową tożsamość i pracę, wielu z nich
działało w charakterze instruktorów i agentów pomagających rozpracowywać
środowiska komunistyczne, socjalistyczne i anarchistyczne. Na czele wywiadu
rozpracowującego sprawę Meinhof stał jednak nie musząc nawet ukrywać swoich
prawdziwych personaliów, były szef wydziału sztabu generalnego "Obce Armie
Wschód" Reinhard Gehlen, odpowiedzialny od 1942 r. za zbieranie istotnych
informacji dla frontu wschodniego. Podwładnymi Gehlena było zaś wielu byłych
funkcjonariuszy SS [1].
Wróćmy
do naszej uwięzionej. Mimo iż opracowania nieprzychylne Ulrike przepisywały od siebie wersję, jakoby ( podawano różne przyczyny tej rzekomej
operacji od tętniaka po nawet według
innej relacji niezłośliwy nowotwór mający 10 lat ) operacja dokonana w 1962 r.
pozbawiła ją płatów mózgowych odpowiedzialnych za współczucie, czyniąc z niej
nieludzką maszynę do zabijania, psychiatra który dokonywał badania Ulrike nie
stwierdził jednak u niej zaburzeń osobowości, czyniących ją niepoczytalną.
Zwolennicy
tej absurdalnej teorii powinni skonfrontować ją z faktem, że osiem lat po
rzekomej operacji Ulrike Meinhof, organizując uwolnienie Andreasa Baadera,
który pod pozorem napisania książki o trudnej młodzieży razem ze znaną
dziennikarką, został przewieziony pod eskortą do biblioteki, była ona
wstrząśnięta i przerażona, gdy wskutek paniki jednego z odbijających więźnia doszło
do strzelaniny. Jeszcze na chwilę przed akcją wywołała spore zdziwienie jednego
z pilnujących Baadera policjantów, zadając pytanie: Czy ma pan dzieci. Bynajmniej nie z zamiarem pozbawienia ich
ojca.
Dla
Ulrike Meinhof, los jej własnych dzieci był przedmiotem szczególnych obaw.
Zwierzała się z nich swej przyjaciółce i
towarzyszce walki Astrid Proll jeszcze na krótko zanim trafiła w żelazne
łapy federalnej bezpieki. Klaus Reiner Rohl, mąż Meinhof i ojciec urodzonych w
1962 r. bliźniaczek Bettiny i Reginy, a także współzałożyciel i redaktor
naczelny Konkretu zanim na życzenie innych członków redakcji zastąpiła go w tej
roli Ulrike, który przed ślubem obiecał jej zerwać związki z innymi kobietami,
przelał swój temperament na córki, zaczynając przejawiać ku nim pedofilskie
skłonności. Jak ujawniła po latach Anja Rohl, przyrodnia siostra córek
Ulrike, także jej ciotki doświadczyły już w latach 50 prób molestowania ze
strony jej ojca, traktującego kobiety z pogardą i arogancją.
Warto
przeczytać w całości wstrząsającą relację Anji Rohl, by zrozumieć , że nie
mogły one nie spędzać dodatkowo snu z powiek uwięzionej i odizolowanej niemal
od świata Ulrike Meinhof [2].
Ulrike poinformowana
o fakcie molestowania Anji przez nią
samą już w 1969 r. Dlatego jeszcze zanim zeszła do podziemia walczyła jak tylko
mogła o oddanie bliźniaczek pod opiekę swojej
siostry Wienke, mającej już dwoje
własnych dzieci, obawiając się zwyrodniałych skłonności Rohla, z którym
rozwiodła się w ubiegłym roku. W celu zapobiegnięcia wykorzystywaniu córek
przez ich ojca, Meinhof prosiła swego prawnika o przedstawienie jako materiału
dowodowego zenzań Anji. Ostatecznie jednak sąd przekazał dzieci Rohlowi [3]. Pisząc list z więzienia do córek, Ulrike
starała się je pocieszyć:
„Hej
Myszki! Zagryźcie ząbki. I nie myślcie, że macie być smutne, bo macie matkę,
która jest w więzieniu. W ogóle dużo lepiej jest być wściekłym, aniżeli
smutnym. Czekajcie – będę się cieszyć, kiedy przyjdziecie. Do licha, tak!”
Dziewczynki
odwiedziły ją kilkakrotnie i Ulrike nie szczędziła im czułości i troski, nie
ukrywając przed nimi całej sytuacji. Kiedy jednak zorientowała się na początku
1974 r., że władze więzienne manipulują jej córkami, chcąc wpłynąć na jej zmianę
przekonań, nagle przestała kontaktować się z nimi. Zresztą świadome zamiarów
władz 11-letnie już Bettina i Regina także zaczęły czuć się niezręcznie w tej
sytuacji.
Ona sama
zaś zdawała sobie sprawę, że jej los jest przesądzony i dlatego także zapewne
nie chciała, by córki widziały ją w stanie, w jakim się znalazła. Opisywała go
wówczas:
"Uczucie,
ono rozsadza moją głowę. Szczyt czaszki musiał najwyraźniej się rozerwać,
rozprysnąć się. Uczucie, jakby rdzeń kręgowy wbijał się w mózg. Uczucie, jakby
cela się ruszała. Pobudka, oczy otwierają się: Cela jest w ruchu. Po południu,
kiedy przygrzewa słońce, nagle staje. Nie można pozbyć się wrażenia tego ruchu.
Szalona agresja, dla której nie ma ujścia. To jest najgorsze. Wyraźna
świadomość, że nie ma żadnych szans na przeżycie. Całkowity brak możliwości
komunikacji. Wizyty nic nie dały. Pół godziny później można tylko mechanicznie
odtworzyć w pamięci, czy wizyta była wczoraj czy w zeszłym tygodniu. Raz w
tygodniu kąpiel, to znaczy: chwila zamoczyć się, odpocząć - spokój na parę
godzin - emocje, czas i pokój są w sobie wzajemnie skłębione" [4].
Ulrike
pragnęła ponadto, by jej dzieci same wyrobiły sobie opinię o jej walce. W lipcu
1972 r. pisała do adwokata: „Z jednej strony ojciec mieszkający w Blakenese
i jeżdżący porsche, z drugiej zaś matka
odsiadująca karę więzienia. Jakie wnioski dziewczynki wyciągną z zaistniałej
sprzeczności, to ostatecznie ich problem”.
Astrid
Proll tak wspominała początki uwięzienia Ulrike i własne przejścia:
„Na początku
byłam odizolowana w normalnym bloku więziennym w Kolonii. Potem umieszczono
mnie w pustym skrzydle, martwym skrzydle, gdzie byłam jedynym więźniem. Ulrike
Meinhof później nazwała je "Skrzydłem Ciszy". Jedynymi odgłosami
które słyszałam były odgłosy wydawane przeze mnie samą i było to dla mnie
szokującym przeżyciem. Nic. Absolutna cisza.
Przeżywałam
stany podniecenia i byłam nawiedzana przez wzrokowe oraz dzwiękowe halucynacje,
ekstremalne zaburzenia koncentracji, straszliwe zmęczenie i odpływy sił. Nie
miałam pojęcia jak długo to będzie trwać. Bardzo bałam się, że popadnę w obłęd.
W pewnym stopniu przed martwym skrzydłem uratował mnie fakt, że aresztowano
wówczas Ulrike Meinhof.
Wrzucono ją od razu do mojej celi a mnie przeniesiono do innego, męskiego skrzydła więzienia.
Wrzucono ją od razu do mojej celi a mnie przeniesiono do innego, męskiego skrzydła więzienia.
Cierpiałam z
powodu silnego poczucia winy. Ulrike była wrażliwa. Na zdjęciach widać ją jako
nieufną, zamyśloną i zdystansowaną. Absolutnie nie była stworzona do życia poza
prawem i w więzieniu”.
Jak
zachowywał się Klaus Reiner Rohl, w czasie gdy jego była żona trafiła w tryby
aparatu represji w stosunku do niej samej ? W czasie odwiedzin dziewczynek u Ulrike zawsze
czekał pod bramą, nigdy nie wchodząc do środka. Za to postanowił on wycisnąć
maksymalny zysk w związku z sensacją wokół jej uwięzienia, wydając za jej
plecami książkę „Prawda o Ulrike” zawierającą
67 artykułów napisanych przez nią w okresie 1959-1969 dla Konkretu wraz
z przedmową własną i posłowiem jej przybranej matki Renate Riemeck. Książka
rozeszła się rzecz jasna jak świeże bułki.
W czasie
kiedy Ulrike starała się walczyć o godne traktowanie, podejmując strajki
głodowe, Klaus inkasował korzyści związane z rozgłosem jaki wywołała jej walka
i aresztowanie. W czasie, gdy ona miała świadomość, że władze dążą do złamania
jej woli, by nie przeżyła uwięzienia, on jeździł swoim porsche…
W
krótkim czasie doprowadził Konkret do bankructwa i sam tonął w długach, dlatego
zaczął pokazywać się w telewizji z bliźniaczkami, mówiąc: „To są dzieci Ulrike
Meinhof”. Napisał i sprzedał autobiograficzną książkę, w której wspominał okres
swego małżeństwa, opublikował w 1975 r. powieść w charakterze romansu „Towarzyszka”,
w której jego była żona wystąpiła pod imieniem Katarzyna.
Ulrike i Klaus Reiner Rohl w okresie narzeczeństwa, 1961 r.
Niemieckie
państwo wpadło na szatański plan, by ostatecznie unieszkodliwić Ulrike.
Zamierzało zastosować wobec niej lobotomię. Jak przyznają , powtarzając te
słowa po Isabel Pisano i czerpiąc je z
jej książki „Ja terrorysta” autorzy „Naturalnie wolno strzelać”, jej ostatnio wydanej fabularyzowanej biografii,
Danuta Uhl-Herekoperec i Przemysław Słowiński – było to „Coś, czego nie wymyśliłby nawet Torquemada”.
Zauważyli oni także mimochodem, że władze ZSRR zakazały tego procederu już w
1950 r. uzasadniając to tym, że „zamienia on schorowaną osobę w kompletnego
idiotę”. Pomysły te wywołały międzynarodową akcję protestacyjną, które według
Herekoperec i Słowińskiego miały ocalić
Ulrike od tego nieszczęścia. Isabel Pisano
nie była jednak wcale pewna, czy do lobotomii w stosunku do Meinhof ostatecznie
nie doszło potajemnie. Makabryczny fakt,
że po jej śmierci usunięto mózg z jej ciała, który przez 20 lat poddawano
badaniom, może wskazywać także na nieczyste sumienie władz, które ukryły
również przed opinią publiczną wyniki drugiej sekcji, która wykazała, że
rzekoma samobójczyni została tuż przedtem zanim znaleziono ją powieszoną,
brutalnie zgwałcona [5].
13 marca
1976 r. podczas odwiedzin siostry Wienke,
Ulrike podzieliła się z nią swoimi obawami o własny los:
„Dopóki
człowiek żyje, może wstać i walczyć.
Jeżeli usłyszysz, że ja się zabiłam, to możesz być pewna, że to było morderstwo”.
Na
początku maja tego roku odwiedził uwięzioną mecenas Azzola. Według jego wspomnień: „Meinhof
tryskała pomysłami, uskrzydlona możliwościami, które dawała jej zaproponowana
przeze mnie nowa strategia obrony”.
W piątek
7 maja był u niej z kolei adwokat broniący członków Czerwonych Brygad, Giovanni
Capelli. Będąc jedną z ostatnich osób, które widziały ją przy życiu, także on
pozostawił relację, nie zapowiadającą rychłego nieszczęścia:
„Ponieważ
rozmowa toczyła się w języku angielskim, przebiegała trochę nieporadnie. Ulrike
robiła jednak wrażenie bardzo ożywionej, była otwarta na wszystkie tematy.
Umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Zachowywała się tak, jak ktoś, kto pragnie
żyć”.
Tajemnica
tego co stało się w Stammheim w nocy z 8
na 9 maja 1976 r. zwróciła uwagę nawet Herekoperec i Słowińskiego, którzy
równolegle opublikowali dwie wersje śmierci Ulrike Meinhof, choć pominęli
milczeniem wyniki drugiej sekcji. W tej drugiej wersji:
„Przyszli
w środku nocy, kiedy znużona usnęła zwijając się w kłębek na materacu. Stąpali
cicho po kamiennej podłodze i chyba właśnie w tej cichości czaiło się coś
złowieszczego, bo obudziła się natychmiast, jakby ktoś wylał na nią kubeł
zimnej wody. Najbardziej przerażające było to ich milczenie. Nie odzywali się w
ogóle, nawet do siebie. W ich oczach nie było żadnych uczuć. Nie było ani nienawiści,
ani współczucia, tylko chłodny, perfekcyjny profesjonalizm. Po prostu weszli,
zamknęli za sobą drzwi i rzucili się na nią.
Próbowała
walczyć, ale jakie szanse może mieć szczupła, drobna kobieta przeciwko czterem
wyszkolonym bykom? A może tylko dwóm ? Próbowała krzyczeć, ale jeden zatkał jej
usta wielką jak bochen chleba dłonią. Wykręcili jej ręce i nogi tak, że
krzyczałaby z bólu, gdyby inny nie wepchnął jej do ust kawałka szmaty. Któryś
wszedł do toalety i po chwili ukazał się trzymając w rękach dwa niebiesko-białe
ręczniki…” [6]
Włoski plakat mówiący o zamordowaniu Ulrike Meinhof
Na
tych ręcznikach podartych na pasy znaleziono ją następnego ranka powieszoną.
Jej śmierć wywołała liczne protesty w Niemczech i poza nimi. Tak zginęła bowiem
rewolucjonistka, której pierwsze publiczne wystąpienie 20 maja 1958 r.
skierowane do około 1200 osób na manifestacji w Munster przeciwko zagrożeniu
wojną atomową, wywołało stwierdzenie jej kolegi z Socjalistycznego Związku
Studentów ( SDS) Jurgena Seiferta, że tego dnia słyszał po raz pierwszy nową
Różę Luksemburg. Tak zginęła założycielka studenckiej gazety Spektrum,
wydawanej do dziś w Weilburgu i
współtwórczyni dwudziestoosobowej Studenckiej Grupy Roboczej „Bezatomowe Niemcy”.
Tak zginęła wreszcie ta, która cieszyła się zasłużonym uznaniem i
popularnością, jako weteran ruchu antyatomowego z lat
50-ych i 60-ych i najważniejsza lewicowa intelektualistka w Niemczech
Zachodnich, ciesząca się autorytetem "wielkiej siostry Nowej Lewicy" [7]. Bojowniczka
o inne oblicze Niemiec, która złożyła swe młode życie walcząc z systemem
niewyobrażalnej opresji i okrucieństwa, uznając skrajne metody działania i
uzasadniając je dopiero wtedy, gdy sama przekonała się, jak bardzo hermetyczny
jest ów system. Ona sama, kiedy już ostatecznie po wypuszczeniu za nią,
Baaderem i Ensslin listów gończych, rozumiejąc że nie ma odwrotu pisała o tym,
wyjaśniając, że uważa działania RAF za kontr terroryzm spowodowany postawą
państwa i działaniem jego jako aparatu przemocy:
„Terroryzm
jest niszczeniem środków zaopatrzeniowych, a więc zapór na rzekach, wodociągów,
szpitali, elektrowni. Tego właśnie, na co od 1965 systematycznie nacelowane
były amerykańskie ataki bombowe w Wietnamie Północnym. Terroryzm posługuje się
strachem tłumów. Miejska partyzantka natomiast wnosi strach do aparatu. Akcje
miejskiej partyzantki nigdy nie są skierowane przeciwko ludowi. To są zawsze
akcje przeciwko imperialistycznemu aparatowi. Miejska partyzantka zwalcza
terroryzm państwa”.
Przypisy:
4. http://labourhistory.net/raf/read.php?id=0019740000_01
– tłumaczenie fragmentu: Michał Domański
6.
Danuta
Uhl-Herekoperec , Przemysław Słowiński – Naturalnie wolno strzelać. Rzecz o
terrorze, seksie i polityce, Twoje Wydawnictwo, Warszawa 2011, s.390
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz